Miałem służbę w nocy od 23.30 do 2.00. Początkowo było ciemno i chmurno – nawet padało, a około 0.30 zaczął się lekki wietrzyk, który przyjemnie ochłodził. Wylazł nawet i pan księżyc zza chmur, które wnet poznikały. Noc była piękna. Otworzyliśmy z lekka drzwi komory i z satysfakcją wdychaliśmy świeże powietrze. Rano może dostaniemy wodę do mycia – bez względu na porządki. [...]
Rano prawie całe przespałem. Przed południem w radiu nic nowego. Na obiad była mamałyga z kwaśnym mlekiem. Na kolację może będą kurczaki z kartoflami. Podczas ciemności – to znaczy od 2.30 do 5.00 – handlowano tymi kurczakami. Za jeden ręcznik można dostać ćwierć kurczaka.
Porządków znowu dzisiaj nie robimy. Był ładny, słoneczny dzień, więc do budek przyszli się kąpać jacyś znajomi Śliwiaków, znalazło się także dwóch ukraińskich policai. Więc znowu przeszkoda w ruchu.
Kołomyja, 21 lipca
Marceli Najder, Dziennik z bunkra, „Karta” nr 68, 2011.